neomys fodiens neomys fodiens
2064
BLOG

Się nie udało, czyli jak z prowokacji nici wyszły

neomys fodiens neomys fodiens Polityka Obserwuj notkę 11

Wiem, że marsze w stolicy to dziś temat dnia i napisano o nich już wiele. Ale, że tak to ujmę, byłem i widziałem jeden od środka, to chyba mam prawo do napisania jeszcze paru zdań na ich temat, z pozycji uczestnika marszu "smutnego", tzn. tego nietęczowego i niewesołego (czyt.: niebronkowego). 

Tak samo jak w zeszłym roku, tak i w tym Marsz Niepodległości miał problemy z wystartowaniem. Cóż, jak nie niemieccy łowcy faszystów (których to faszystów w Polsce w zasadzie nie ma, ale co tam - ważne, żeby kogoś złowić i przekopać) i ludzie z dziwnymi fryzurami i tęczowymi flagami, to usłużne siły policyjne. Policja, rzecz jasna, ma pilnować porządku i chronić obywateli. Więc skoro obywatele chcą maszerować w ramach legalnej manifestacji, to policja powinna im to ułatwić. Taka jej rola, takie jej zadania. Za to im się płaci. Tutaj jednak pomocy ze strony policji nie było. Wszak to nie ten wspaniały marsz prezydencki, który musiał mieć przejście. Ten marsz był zły - pewnie zbyt smutny, żeby go przepuścić, czy też utorować mu drogę.  Mieliśmy więc, te tysiące osób chcących świętować odzyskanie Niepodległości, do czynienia z czymś innym: z blokadą, gazowym poczęstunkiem (smutny marsz, to niech i trochę łez będzie) no i z policyjnym natarciem. Troszkę biegania też nie zaszkodzi, czyż nie?

Cała akcja była z pozoru dość typowa: policja blokuje drogę, chuliganka leci do przodu, potem następuje tradycyjna wymiana uprzejmości (gaz łzawiący i pały w zamian za race i kopniaki, czy cóś w podobie). Cóż - policjant w TVN-ie (czy innej tubie systemu) już to wieczorem wyjaśnił, wytłumaczył: było nie brać pod swoje skrzydła rozrabiaków i zadymiarzy, to by nie było pałowanka i blokad. Cytat daleki od dokładnego, ale przesłanie identyczne. Wzięliście bandziorów na marsz, nie odcięliście się od nich i nie sprzedaliście ich nam, to macie za swoje. To wy - organizatorzy - odpowiadacie za ten dym. 

Tymczasem wszystko wskazywało i nadal wskazuje na to, zarówno kiedy się patrzyło od środka, jak i oglądając relacje post factum, że doszło do prowokacji. Tylko takiej nie do końca udanej. Marsz był pokojowy, ruszył bez bólu i bez przepychanek. Troszkę przykrych dla władzy haseł, ale tak to spokojnie. Coś okropnego! Przecież ten dobry marsz miał być tylko jeden! Na Marszu Niepodległości - co pokazać miały sprzedajne media i co potępić miała władza - zebrali się chuligani, bandyci i zadymiarze. Tylko, łotry jedne, nie chcieli zrobić zadymy! Trzeba było pomóc. Trzeba było coś zaradzić.

Byłem zbyt daleko od czoła pochodu, więc osławionych już panów w kominiarkach z policyjnymi pałkami, którzy atakować mieli swoich kolegów po fachu, nie widziałem (ale czemu niby mam nie wierzyć w ich obecność, opisywaną w kilku relacjach?; na bank są one bardziej wiarygodne niż telewizyjny bełkot), ale widziałem takich przyjemniaków później, jak stali przemieszani z białymi kaskami przed Rozdrożem. Pewnie już po pracy, odpoczynek mieli. Widziałem też zachowanie regularnych oddziałów policji w Centrum i samo ono świadczy o tym, że gruba prowokacja to się dopiero szykowała. Większa część Marszu została bowiem odcięta w okolicach ronda Dmowskiego ze wszystkich stron przez naszych kochanych stróżów tuskowego prawa. Dlaczego droga w stronę Poniatowszczaka była zamknięta? Dlaczego odcięto Marszałkowską w obie strony? Żeby wymusić kolejny szturm na białe kaski? Tak to niestety wyglądało. I - jeśli do takiego szturmu by doszło - to byłby dopiero niezły dym. W TVN-ie zacieranoby rączki: mogliby pluć się miesiącami, jad i ślina ciekłyby z Wiertniczej aż do Wisły szerokim strumieniem...

Nie ma co się oszukiwać - prowokatorzy, jak to ta nacja ma w zwyczaju, pewnie rzeczywiście sprowokowali pierwszy atak na policję, ale dalej poszłoby już z górki - bez ich pomocy. Dużo rozdrażnionej gazem młodzieży, niechętnej tej paskudnej władzy i niechętnej też policji, kibice, troszkę skinów, troszkę prawdziwych zadymiarzy - tacy zawsze się zlezą, taki urok manifestacji w wielkim mieście (choć, na marginesie mówiąc, 95% marszu to byli zwyczajni młodzi ludzie, często z dziećmi, troszkę było też ludzi starszych, zapewne pamiętających komunę aż za dobrze). Taka wybuchowa mieszanka dałaby - po odpowiednim nagonieniu na cel - pięknie sprowokowany dym....

Na szczęście ktoś się w porę opamiętał, Marsz wrócił na trasę, więc centrum Warszawy nie wygląda teraz jak pobojowisko. Na szczęście. Bo to byłby dużo większy sukces rządu, PO i prezydenta, niż ten ich śmieszny - o!  pardon! - wesoły, rzecz jasna, marszyk dla garstki wesołych ludzików, zadowolonych z władzy wielkiego łowczego. 

My, ludzie smutni, bez problemów i bez burd doszliśmy jednak na Rozdroże, potem część z nas poszła pod pomnik Piłsudskiego, większość jednak na Agrykolę, a część - w tym i ja - zmyła się na prawy brzeg.

Piękna impreza, udana, krzepiąca. Szkoda, że ktoś chciał ją zepsuć po to, żeby z patriotów zrobić bandytów. Brawo dla organizatorów, bo spokojem wygrali sprawę!

 

 

Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu. Naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka